zaczytane.pl - Blog dla rodziców, dziadków, cioć…
  • Strona główna
  • Blog
    • Parentingowe dyrdymały
    • To, co czytam z dzieckiem
    • To, co ja czytam
  • Do pobrania
  • O mnie
Strona główna
Blog
    Parentingowe dyrdymały
    To, co czytam z dzieckiem
    To, co ja czytam
Do pobrania
O mnie
zaczytane.pl - Blog dla rodziców, dziadków, cioć…
  • Strona główna
  • Blog
    • Parentingowe dyrdymały
    • To, co czytam z dzieckiem
    • To, co ja czytam
  • Do pobrania
  • O mnie
Blog•Parentingowe dyrdymały

Dobrze ubrane czyli szczęśliwe?

18 marca 2022 przez admin Brak komentarzy

Dobrze ubrane czyli szczęśliwe?

Odkąd jestem mamą „czepiam się” (to chyba najlepsze określenie) wielu rzeczy i zachowań, na które wcześniej nie zwracałam uwagi lub na które nie zwróciłabym uwagi gdyby nie moje, już za chwile podwójne, macierzyństwo.

Otóż od pewnego czasu okrutnie mnie wkurza tendencja ludzi do spłaszczania i uproszczania potrzeb dziecka. Mam na myśli przeświadczenie, że jeśli dziecko jest ładnie ubrane, to automatycznie jest szczęśliwe i niczego mu nie brakuje. Serio!?

Nie wiem jak Wy, ale słyszę to i widzę nie tylko w rozmaitych mediach, ale także w swoim bliskim otoczeniu. Nie raz słyszę teksty typu: „Dałam moim dzieciom wszystko. Zawsze były ładnie i czysto ubrane.” albo „W domu było jak było, ojciec pił i awanturował się, ale dzieciom niczego nie brakowało – zawsze schludne i czyste, aż się ludzie dziwili!” Itp. Po raz kolejny pytam: Serio!?

Kiedy słyszę takie słowa, to po prostu mówię… nic. Naprawdę, milknę, bo dzieje się w mojej głowie tyle, że gdybym chciała to wyrazić, to skutkowałoby niekontrolowanym wybuchem, który (na pewno!) mógłby kogoś urazić.

Pociesza mnie jednak fakt, że, przynajmniej w moim odczuciu, jest to podejście osób raczej w wieku moich rodziców i starszych. Rzadko spotykam się z młodymi mamami, które żywiłyby takie przekonania. Na szczęście! Myślę, że jako pokolenie jesteśmy i chcemy być bardziej świadomymi rodzicami. Jest to niestety często spowodowane tym, że sami nosimy w sobie mniejsze lub większe traumy z własnego dzieciństwa, przed którymi chcemy uchronić nasze dzieci. To, że zapewne jak nie takie, to inne, bo podobno nie ma opcji, żebyśmy sami naszym dzieciom czegoś nie zafundowali, to temat na osobny wpis. Musimy jednak pamietać, że żadnego błędu nie uda nam się zamaskować ładną sukienką, markowymi butami, eleganckimi dodatkami, bo nasze dzieci to LUDZIE i jako ludzie mają ludzkie potrzeby.

Może na lekką około okresową chandrę pomoże ci shopping, ale czy nowa para butów uszczęśliwi Cię, gdy zmagasz się z brakiem akceptacji ze strony bliskich albo kiedy sypie się Twój związek? Otóż to! Czemu zatem sądzić, że ładne ubrania uczynią nasze dzieci szczęśliwymi, podczas gdy mierzą się z poważnymi zmartwieniami, a ubrania – zwłaszcza w najwcześniejszych latach – nie mają dla nich najmniejszego znaczenia?

Więc jeśli jako już dorosła osoba odczuwasz jakieś „braki” w swoim dzieciństwie, ale masz wyrzuty sumienia z tego powodu, bo ciągle słyszysz „Harowaliśmy dzień i noc, żebyście mieli wszystko i chodzili do szkoły dobrze ubrani”, to nie obwiniaj się. Daj sobie prawo do swoich uczuć, bo prawdopodobnie pogoń rodziców za namacalnymi efektami ich pracy, sprawiła, że nie zauważyli, że męczyły Cię w tym czasie inne problemy – samotność, tęsknota, brak poczucia bezpieczeństwa. Nie chodzi o to, żeby rodziców obwiniać i im to wyrzucać, bo prawdopodobnie w ten sposób kompensowali sobie swoje własne braki z dzieciństwa. Niemniej masz prawo tak czuć i masz prawo buntować się przeciwko takiemu podejściu jako rodzic swojego dziecka.

Podziel się:
Czas czytania: 2 min
Blog•To, co ja czytam

Alaantkowe BLW

16 kwietnia 2021 przez admin Brak komentarzy

Dziś znów trochę o rozszerzaniu diety. Przy okazji wpisu Rady, rady, rady… (cz. 2) dowiedzieliście się już jak to mniej więcej wyglądało u nas i jakie mam podejście do rozszerzania diety, wiecie też kto „szkolił” mnie w tej kwestii. Warto jednak zaznaczyć, że zarówno w przypadku rozszerzania diety, jak i różnych innych istotnych spraw w życiu i rozwoju mojej córki, nie kieruję się tylko jedną opinią, a raczej staram się znaleźć więcej źródeł informacji i wiedzy. Oczywiście w tych poszukiwaniach nie mogłam nie natrafić na wspaniałe babeczki Asię i Anię prowadzące Alaantkoweblw – ich działalność jest dla mnie wielką inspiracją w wielu kwestiach, ale w tym wpisie skupię się na jednej – na gotowaniu!

Otóż, gdy moja Mała zaczęła już zjadać większą ilość posiłków i w dodatku dość słuszne porcje, zaczęła mnie dopadać kuchenna rutyna i totalny brak pomysłów na to, co ugotować. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie wymyślenie 5 posiłków, które będą smaczne, zdrowe, różnorodne, a do tego pomysłowe i często nieszalenie czasochłonne, to dosyć trudne zadanie. Zaczęłam więc podglądać na Alaantkowym blogu, co tam ciekawego dziewczyny proponują. I wiecie co? Baaaardzo mi się spodobały te przepisy! Nie jestem jednak zwolenniczką gotowania „z telefonu” – męczy mnie wygasający ekran usmarowany różnymi produktami – toteż postanowiłam kupić zestaw pięknie wydanych książek: Alaantkowe BLW, Nowe Alaantkowe BLW i Alaantkowe BLW. Rośniemy. Od tej pory w mojej kuchni nie ma nudy. Wszyscy jemy naprawdę wartościowe, zdrowe posiłki, które w dodatku są smaczne i mają często bardzo atrakcyjną formę. Póki co korzystamy tylko z dwóch pierwszych tytułów, a na Rośniemy poczekamy, aż Miśka nieco podrośnie.

Dlaczego lubię te przepisy? Są zdrowe, smaczne, pomysłowe, a co najważniejsze – wszyscy jemy te dania! Powiem więcej, wiele z nich to świetne propozycje na posiłki, które można zaserwować gościom, którzy wpadną do nas kiedyś (jak już pandemia wyluzuje) na obiad! U nas na szczęście nie ma tego problemu, ale jeśli ktoś z Was ma małego alergika lub borykacie się z jakąś nietolerancją, to każda propozycja w książkach jest otagowana specjalnym symbolem, który pozwoli Wam dokonać selekcji przepisów nie czytając ich szczegółowo. A jeśli „czytają mnie” również Panie, które chciałyby bez szalonego wysiłku zrzucić niewielkie nadmiary pozostałe po ciąży, to mam dobre wieści – jest na to szansa! Osobiście nie jestem wielkich rozmiarów – 160 cm wzrostu i zachodząc w ciążę miałam 56 kg. W ciąży jednak przybrałam aż 20 kg! Oczywiście po rozwiązaniu jak ręką odjął poszło aż 7, ale co z resztą? Ano nie ma! Do momentu kiedy Miśka skończyła 6 miesięcy udało mi się własnym wysiłkiem wrócić do wagi sprzed ciąży. Okazuje się jednak, że na tym nie koniec, bo odkąd rozszerzamy dietę, zrzuciłam kolejne prawie 3 kg, czyli zbliżam się do wagi jakiej nie miałam chyba przez ostatnie 10 lat. A to wszystko tylko dzięki temu, że jem zdrowo i regularnie. Nie ma w tym też wiele wysiłku, bo przepisy są smaczne i naprawdę proste. Oczywiście nie tylko Panie mają szanse na zrzucenie zbędnych boczków – mój mąż też nieco schudł na tej naszej wspólnej „diecie”!

Nie martwcie się jeśli na początku wyda Wam się, że zaczynając gotować z Alaantkowymi przepisami, musicie zaopatrzyć się w mnóstwo dziwnych produktów, które dotąd nie gościły w Waszej kuchni. Ja często miałam taki problem próbując różnych diet – kupowanie całej paczki produktu, z której zużyje się 1/4, a z resztą nie ma co zrobić. Tutaj nie ma tego problemu, bo te same produkty powtarzają się w różnych przepisach!

To, co dla mnie bardzo ważne, to przepisy nie są bardzo sztywne – można je modyfikować wg własnych potrzeb i upodobań

Oczywiście nie myślcie sobie, że tylko zalety dostrzegam, bo mały minus jest. Ale jest to dla mnie minus tylko dlatego, że wcześniej korzystałam z przepisów na blogu. Otóż przy wielu internetowych przepisach dziewczyny podawały informację, że coś jest np. od siódmego czy ósmego miesiąca, co na samym początku dawało mi swego rodzaju pewność, że podaję Małej coś, co faktycznie może zjeść. Oczywiście w miarę upływu czasu i wzrastania mojej pewności siebie przyzwyczaiłam się i nie zwracam już na to uwagi, gdyby dla kogoś było to jednak istotne, to warto zwrócić na to uwagę.

Jak widzicie, przy całej liście zalet tylko jeden mały minus, który w dodatku nie dla każdego będzie minusem. Wniosek jest jeden – jeśli chcesz mieć zawsze pod ręką przepis na smaczny i zdrowy posiłek, przekąskę czy deser dla swojej rodziny z niemowlakiem na czele, to warto zaopatrzyć się w choć jeden z tych tytułów.

PS. Nie martwcie się – przepisy się nie powtarzają!

Podziel się:
Czas czytania: 1 min
Blog•To, co ja czytam

Sprawdzone rady położnej rodzinnej

Lucyna Mirzyńska
8 marca 2021 przez admin Brak komentarzy

Moi drodzy, dziś spieszę do Was z recenzją książki wspaniałej krakowskiej położnej rodzinnej Lucyny Mirzyńskiej. Książka nosi tytuł „Pierwsza pomoc w nauce macierzyństwa”, ale nie myślcie, że książka przeznaczona jest tylko dla mam. Bo to, co w tego typu książkach lubię najbardziej, a czego w wielu jeszcze brakuje, to zawarcie fragmentów dla tatusiów i przyszłych tatusiów. Również Pani Lucyna zadbała o to, by tatusiowie mieli w tym wielkim przedsięwzięciu zadania dla siebie. Co więcej nie są to jakieś tam zadanka, ale zadania odpowiedzialne i ważne, które pokazują tatusiom (i mamusiom też), jak ważną rolę w życiu małego człowieka odgrywa ojciec. Bardzo się cieszę z takiego podejścia, ponieważ (na szczęście coraz rzadziej) wciąż pokutuje przekonanie, że w pierwszym okresie życia dziecka tata odgrywa marginalną rolę, bo najważniejsza jest mama, która jako jedyna (zaraz po babci, oczywiście) potrafi właściwie zająć się dzieckiem. Pani Lucyna skutecznie łamie stereotypy, angażując tatusiów pełną gębą!

Na podstawie tytułu jasne jest, że książka jest poradnikiem dla przyszłych i świeżo upieczonych rodziców. Zawiera cenne rady i wskazówki dotyczące tematów, które często spędzają sen z powiek, budzą obawy i miliony pytań. Myślę, że na większość pytań i wątpliwości znajdziecie odpowiedzi w tej książce.

Przyjrzyjmy się zatem, jakie tematy zostały tam poruszone:

  1. Poród
  2. Połóg
  3. Karmienie piersią
  4. Opieka nad noworodkiem

W pierwszej części dostajemy pigułkę informacji na temat tego, co czeka nas „TEGO DNIA”, czyli w dniu rozwiązania. I nie chodzi tylko o informacje na temat przebiegu porodu, choć również, bo tutaj też Pani Lucyna rozprawia się z wieloma mitami. Ten rozdział zawiera także wiele wskazówek technicznych na temat tego, jak przygotować się na wyruszenie do szpitala i pobyt w nim.  Myślę, że warto się z tym zapoznać, bo mam wrażenie, że o tych, jakże istotnych rzeczach, mamy szybko zapominają i nie przekazują ich dalej swoim córkom, siostrom i koleżankom, a nawet jeśli, to pamiętajmy, że praktyka i standardy również ulegają zmienia, więc Wasze przyjęcie do szpitala niekoniecznie będzie wyglądała tak samo, jak wtedy, gdy 30 lat temu do porodu przyjmowana była Wasza mam czy teściowa. Pani Lucyna jako aktywna położna, zna najnowsze zalecenia i bieżące standardy.

Druga część książki przedstawia nam jak wygląda połóg – jak naprawdę(!) wygląda. Bez lukrowania, udawania i owijania w bawełną. Za to bardzo jestem wdzięczna Pani Lucynie, bo lojalnie uprzedza, czego należy się spodziewać – tak żeby żadna mama (ani tata!) nie była zaskoczona „bólem, krwią, potem i łzami”, które prawie na 100% będą Wam towarzyszyć w tym okresie po porodzie. Co więcej, dowiadujemy się, że każdy z tych stanów jest zupełnie normalny i mamy do niego prawo. A ponadto, że mamy prawo do odpoczynku i uzyskania wsparcia i pomocy!

Trzecią część wiele mam może uznać za agitację i apoteozę karmienia piersią. Trochę tak jest, bo Pani Lucyna jest wielką zwolenniczką karmienia piersią, dlatego z całego serca namawia mamy do tego, używając wszystkich możliwych argumentów. Myślę, że wiele mam, które z różnych powodów nie mogły lub nie chciały karmić piersią i niestety mają w związku z tym jakiś kompleks, mogą uznać podejście Pani Lucyny za bezkompromisowe czy wręcz natarczywe, warto jednak zauważyć, że przy obiektywnym podejściu do treści książki przekonamy się, że autorka za każdym razem zestawia karmienie piersią z karmieniem mieszanką i nie jest to zestawienie porównawcze w celu zdyskredytowania mieszanki, a jedynie wskazanie, że jest to również możliwa opcja karmienia dziecka.

Czwarta część to rozdział bardzo praktyczny, ponieważ omawia takie tematy jak wyprawka, pielęgnacja noworodka czy szczepienia. Zapoznamy się w tej części również ze zjawiskami adaptacyjnymi, które będziemy mogli obserwować u naszego maluszka. To bardzo ważne by wiedzieć, że czerwona plamka, która nagle pojawiła się na twarzy naszego dziecka, to nie alergia np. na nasze mleko, jak często interpretują to mamy (analizując od razu swój jadłospis z całego miesiąca), a jedynie rumień, który jest normalnym i częstym zjawiskiem adaptacyjnym, czyli reakcją skóry dziecka na środowisko, w którym przyszło mu żyć.

 

Na końcu książki został zamieszczony przykładowy plan porodu, do którego napisania autorka szczerze zachęca, a dodatkowo do książki jest dołączony notatnik rodziców. O ile przyszło mi rodzić w czasach pandemii i poprzez cesarskie cięcie, więc mój plan porodu niespecjalnie się przydał, dlatego trudno jest mi ocenić jego przydatność, o tyle zapewniem, że notatnik, w którym będziecie notować najważniejsze dzienne informacje na temat maluszka (karmienia, przewijanie, waga itp.), to po prostu konieczność dla każdych młodych rodziców, którzy w pierwszych dobach życia dziecka intensywnie je poznają, obserwując jak się zachowuje i rozwija.

Gdyby ktoś zastanawiał się czy książka wystarczy zamiast szkoły rodzenia, to powiem i TAK, i NIE. Jeśli ktoś czuje się pewnie ze swoją wiedzą, ma wsparcie doświadczonej rodziny lub po prostu zostaje rodzicem po raz kolejny i chce tylko odświeżyć pewne informacje, to myślę, że książka może wystarczyć. Ale jeśli ktoś nie czuje się pewny w temacie, chciałby mieć pole do zadawania pytań czy po prostu do przećwiczenia pewnych rzeczy w praktyce, to książę potraktowałabym jedynie jako usystematyzowanie wiedzy i świetny notatnik, do którego można wielokrotnie wrócić. Sama jestem przykładem tego drugiego podejścia, co więcej wraz z mężem uczęszczaliśmy na zajęcia w szkole rodzenia, którą prowadzi właśnie pani Lucyna wraz z drugą wspaniałą położna Agnieszką Korczyńską-Tryką.

Książkę przeczytałam teraz, czyli w czasie kiedy moja córka ma 10 miesięcy. I powiem Wam, że to również jest świetny czas na zapoznanie się z wieloma tematami poruszanymi w tej książce. Miałam szanse przypomnieć sobie pewne rzeczy, których nauczyłam się w szkole rodzenia, poszerzyłam swoja wiedzę o te informacje, których z racji ograniczeń czasowych na zajęciach w szkole nie da się poruszyć, ale również dowiedziałam się wielu przydatnych nowych informacji, o których wcześniej nie miałam pojęcia. I wiecie co jeszcze!? Książka przyjemnie połechtała moje ego, bo po jej przeczytaniu uświadomiłam sobie, że wiele rzeczy nawet intuicyjnie robiłam i robię dobrze, a to utwierdziło mnie w przekonaniu, że jestem dobrą mamą dla swojego dziecka. To poczucie jest przecież niezwykle ważne dla młodej mamy!

Podziel się:
Czas czytania: 1 min
Blog•To, co ja czytam

Mój przewodnik po ciąży

Mój przewodnik po ciąży
11 stycznia 2021 przez admin Brak komentarzy

Czy istnieje jakiś podręcznik ciąży? Czy można ją w ogóle przejść książkowo? Czy istnieje książka, w której jest wyjaśnione wszystko, co się ze mną dzieje w czasie ciąży?

Odpowiedź brzmi: I tak, i nie.

Przez cały okres ciąży na mojej szafce nocnej obok łóżka leżała książka Heidi Murkoff pt. W oczekiwaniu na dziecko. Czytanie jej stało się dla mnie i mojego męża rytuałem, ponieważ jest w niej opisany przebieg ciąży tydzień po tygodniu. Tak więc co tydzień w sobotę lub niedzielę leżąc w łóżku, czytaliśmy wspólnie, głośno kolejny dotyczący nas fragment. Polecam takie rozwiązanie każdemu, ponieważ jest to naprawdę świetny sposób na budowanie większego zrozumienia i  zaufania, a także na łamanie tabu między sobą. W jaki sposób? Ano w taki, że autorka bez ogródek i lukrowania, w fachowy sposób wykłada kawę na ławę. Opisuje, co dzieje się z ciałem kobiety – pokazuje, że ciąża to nie tylko rosnący brzuszek i kojarzone z tym stanem nudności czy rozdrażnienie, ale też wzdęcia, gazy czy choćby nadprodukcja wydzielin – różnych! Umówmy się nie każdy człowiek jest pogodzony ze swoją fizjologią – żyjemy w społeczeństwie, gdzie często rzeczy im bardziej naturalne, tym większym tabu są otoczone. Aż tu nagle okazuje się, że biologii nie oszukamy i wszyscy mierzymy się z tymi samymi lub podobnymi „przypadłościami” i potrzebami.

Mam to szczęście, że mój mąż jest bardzo wyrozumiałym i wrażliwym człowiekiem, dlatego chętnie pytał o to, co się ze mną dzieje, słuchał tego, co mam do powiedzenia i obserwował zachodzące we mnie zmiany. Również te psychiczne, a że takie też opisuje książka, tym bardziej udawało mu się wyłapywać pewne rzeczy. Bywało, że sama nie zdawałam sobie sprawy, że jestem np. rozkojarzona, ale dzięki temu, że mój mąż wiedział, że to może wynikać ze stanu w jakim jestem, wykazywał się jeszcze większym zrozumieniem – zamiast wyrzucać mi, że znowu o czymś zapomniałam, to w delikatny sposób zwracał mi uwagę, że powinnam odpocząć czy zacząć zapisywać pewne rzeczy, o których muszę pamiętać.

Zdaję sobie sprawę, że nie każda kobieta ma u boku kogoś tak otwartego, ale może w wielu przypadkach blokujący nie jest brak zaufania czy wrażliwości, ale właśnie to tabu, które narosło wokół wielu tematów. Myślę, że wielu mężczyzn zwyczajnie wstydzi się zapytać, albo po prostu nie chce tego robić w obawie przed urażeniem partnerki. Ważne jest żebyśmy my same wyraziły zgodę i chęć do rozmów na takie tematy, bo może się to okazać bardzo wartościowe dla związku.

Oczywiście nie czarujmy się, jeśli ktoś liczy, że na podstawie tej książki będzie wiedział od A do Z wszystko o ciąży, o tym co go czeka, jak dokładnie będzie przebiegał każdy tydzień i że znajdzie tam odpowiedzi na wszystkie swoje pytania, to się rozczaruje. Książka jest bardzo gruba, bo jest swego rodzaju kompendium wiedzy na temat tego co najbardziej znane, popularne, najlepiej zbadane. Każdy rozdział wprowadzający kolejny miesiąc zawsze informuje, że każda kobieta jest inna i każda ciąża przebiega inaczej, każda z nas ma inne uwarunkowania fizyczne i psychiczne, każda z nas ma inne doświadczenia, a to wszystko może wpływać na przebieg ciąży. Niemniej baza wiedzy zebrana w tej książce jest niezwykle cenna, ponieważ odpowiada na większość pytań jakie mogą wie zrodzić w głowie każdej ciężarnej. Od wczesnych etapów ciąży aż po połóg. Są w niej wytłumaczone pewne procesy biochemiczne zachodzące w ciele kobiety w czasie ciąży, a także wiele rzeczy, z które ciężarnej dotyczą na co dzień, jak choćby przeziębienie, właściwa dieta, aktywność zawodowa czy aktywność seksualna.

Bardzo ważne są też wstawki „dla ojców”, czyli dodatkowe ramki zamieszczone w książce skierowane przede wszystkim do przyszłych tatusiów. Jest to takie wyjście naprzeciw temu, że panowie, zwłaszcza ci zaangażowani, też są trochę w ciąży razem ze swoimi partnerkami. Miewają nie tylko różne dolegliwości fizyczne, ale też niezwykle dużo dzieje się w ich głowach i warto sobie uświadomić, że nawet ten twardziel, który sprawia wrażenie, że ma wszystko pod kontrolą i jest na wszystko świetnie przygotowani, w swoim wnętrzu może drżeć jak osika i być przerażony ogromem odpowiedzialności i obowiązku jaki już na niego spadł i jaki wkrótce spadnie.

Nie przeczytałam tej książki od deski do deski, raczej traktowałam ją jak encyklopedię, w której wyszukuje się interesujące nas hasła. I tak też polecam traktować ten „podręcznik”, bo wiele rzeczy może nam się zwyczajnie nie przydać, a po co denerwować się niepotrzebnie i stresować tym, „co by było, gdyby”.

Podsumowując: Moim zdaniem książka idealna dla każdej kobiety (pary), która spodziewa się pierwszego dziecka. Choć ja chętnie wrócę do niej przy ewentualnej drugiej ciąży. Także jeśli chcesz zrobić prezent ciężarnej siostrze, koleżance, partnerce, to ta książka będzie strzałem w dziesiątkę. Tylko nie dawaj jej na tzw. baby shower, bo wtedy już będzie trochę za późno.

Podziel się:
Czas czytania: 1 min
Page 1 of 3123»

O mnie

Cześć, mam na imię Agnieszka! W maju 2020 roku zostałam mamą. Nie uważam, że macierzyństwo to orka na ugorze, ale nie sądzę też, że znalazłam się w krainie mlekiem i miodem płynącej. No dobra, mleka jest sporo, ale na pewno nie w takim znaczeniu! Na pewno im dłużej żyję, tym mniej wiem, ale czy to coś złego? W każdym razie chcę pisać dla Ciebie - Mamo, która próbujesz czymś zapchać czas, kiedy niemowlak wisi Ci na cycu lub butli, a Ty starasz się nie zasnąć; i dla Ciebie - Tato, który chciałbyś zrozumieć, co czuje Twoja kobieta, a co często jest bardzo wbrew (Twojej!) logice. Dla Was obojga i jeszcze dla Babci, Dziadka, Cioci czy Wujka, jeśli chcecie poznać trochę recenzji książek dla dużych i małych! Tworzę też własne materiały, którymi bardzo chętnie się z Wami podzielę!

Media społecznościowe

Ostatnie posty

Dobrze ubrane czyli szczęśliwe?

Dobrze ubrane czyli szczęśliwe?

18 marca 2022
Alaantkowe BLW

Alaantkowe BLW

16 kwietnia 2021
Sprawdzone rady położnej rodzinnej

Sprawdzone rady położnej rodzinnej

8 marca 2021
Mój przewodnik po ciąży

Mój przewodnik po ciąży

11 stycznia 2021
This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Polityka prywatności
© 2020 copyright zaczytane.pl