
Dziś znów trochę o rozszerzaniu diety. Przy okazji wpisu Rady, rady, rady… (cz. 2) dowiedzieliście się już jak to mniej więcej wyglądało u nas i jakie mam podejście do rozszerzania diety, wiecie też kto „szkolił” mnie w tej kwestii. Warto jednak zaznaczyć, że zarówno w przypadku rozszerzania diety, jak i różnych innych istotnych spraw w życiu i rozwoju mojej córki, nie kieruję się tylko jedną opinią, a raczej staram się znaleźć więcej źródeł informacji i wiedzy. Oczywiście w tych poszukiwaniach nie mogłam nie natrafić na wspaniałe babeczki Asię i Anię prowadzące Alaantkoweblw – ich działalność jest dla mnie wielką inspiracją w wielu kwestiach, ale w tym wpisie skupię się na jednej – na gotowaniu!
Otóż, gdy moja Mała zaczęła już zjadać większą ilość posiłków i w dodatku dość słuszne porcje, zaczęła mnie dopadać kuchenna rutyna i totalny brak pomysłów na to, co ugotować. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie wymyślenie 5 posiłków, które będą smaczne, zdrowe, różnorodne, a do tego pomysłowe i często nieszalenie czasochłonne, to dosyć trudne zadanie. Zaczęłam więc podglądać na Alaantkowym blogu, co tam ciekawego dziewczyny proponują. I wiecie co? Baaaardzo mi się spodobały te przepisy! Nie jestem jednak zwolenniczką gotowania „z telefonu” – męczy mnie wygasający ekran usmarowany różnymi produktami – toteż postanowiłam kupić zestaw pięknie wydanych książek: Alaantkowe BLW, Nowe Alaantkowe BLW i Alaantkowe BLW. Rośniemy. Od tej pory w mojej kuchni nie ma nudy. Wszyscy jemy naprawdę wartościowe, zdrowe posiłki, które w dodatku są smaczne i mają często bardzo atrakcyjną formę. Póki co korzystamy tylko z dwóch pierwszych tytułów, a na Rośniemy poczekamy, aż Miśka nieco podrośnie.
Dlaczego lubię te przepisy? Są zdrowe, smaczne, pomysłowe, a co najważniejsze – wszyscy jemy te dania! Powiem więcej, wiele z nich to świetne propozycje na posiłki, które można zaserwować gościom, którzy wpadną do nas kiedyś (jak już pandemia wyluzuje) na obiad! U nas na szczęście nie ma tego problemu, ale jeśli ktoś z Was ma małego alergika lub borykacie się z jakąś nietolerancją, to każda propozycja w książkach jest otagowana specjalnym symbolem, który pozwoli Wam dokonać selekcji przepisów nie czytając ich szczegółowo. A jeśli „czytają mnie” również Panie, które chciałyby bez szalonego wysiłku zrzucić niewielkie nadmiary pozostałe po ciąży, to mam dobre wieści – jest na to szansa! Osobiście nie jestem wielkich rozmiarów – 160 cm wzrostu i zachodząc w ciążę miałam 56 kg. W ciąży jednak przybrałam aż 20 kg! Oczywiście po rozwiązaniu jak ręką odjął poszło aż 7, ale co z resztą? Ano nie ma! Do momentu kiedy Miśka skończyła 6 miesięcy udało mi się własnym wysiłkiem wrócić do wagi sprzed ciąży. Okazuje się jednak, że na tym nie koniec, bo odkąd rozszerzamy dietę, zrzuciłam kolejne prawie 3 kg, czyli zbliżam się do wagi jakiej nie miałam chyba przez ostatnie 10 lat. A to wszystko tylko dzięki temu, że jem zdrowo i regularnie. Nie ma w tym też wiele wysiłku, bo przepisy są smaczne i naprawdę proste. Oczywiście nie tylko Panie mają szanse na zrzucenie zbędnych boczków – mój mąż też nieco schudł na tej naszej wspólnej „diecie”!
Nie martwcie się jeśli na początku wyda Wam się, że zaczynając gotować z Alaantkowymi przepisami, musicie zaopatrzyć się w mnóstwo dziwnych produktów, które dotąd nie gościły w Waszej kuchni. Ja często miałam taki problem próbując różnych diet – kupowanie całej paczki produktu, z której zużyje się 1/4, a z resztą nie ma co zrobić. Tutaj nie ma tego problemu, bo te same produkty powtarzają się w różnych przepisach!
To, co dla mnie bardzo ważne, to przepisy nie są bardzo sztywne – można je modyfikować wg własnych potrzeb i upodobań
Oczywiście nie myślcie sobie, że tylko zalety dostrzegam, bo mały minus jest. Ale jest to dla mnie minus tylko dlatego, że wcześniej korzystałam z przepisów na blogu. Otóż przy wielu internetowych przepisach dziewczyny podawały informację, że coś jest np. od siódmego czy ósmego miesiąca, co na samym początku dawało mi swego rodzaju pewność, że podaję Małej coś, co faktycznie może zjeść. Oczywiście w miarę upływu czasu i wzrastania mojej pewności siebie przyzwyczaiłam się i nie zwracam już na to uwagi, gdyby dla kogoś było to jednak istotne, to warto zwrócić na to uwagę.
Jak widzicie, przy całej liście zalet tylko jeden mały minus, który w dodatku nie dla każdego będzie minusem. Wniosek jest jeden – jeśli chcesz mieć zawsze pod ręką przepis na smaczny i zdrowy posiłek, przekąskę czy deser dla swojej rodziny z niemowlakiem na czele, to warto zaopatrzyć się w choć jeden z tych tytułów.
PS. Nie martwcie się – przepisy się nie powtarzają!