Dobrze ubrane czyli szczęśliwe?
Odkąd jestem mamą „czepiam się” (to chyba najlepsze określenie) wielu rzeczy i zachowań, na które wcześniej nie zwracałam uwagi lub na które nie zwróciłabym uwagi gdyby nie moje, już za chwile podwójne, macierzyństwo.
Otóż od pewnego czasu okrutnie mnie wkurza tendencja ludzi do spłaszczania i uproszczania potrzeb dziecka. Mam na myśli przeświadczenie, że jeśli dziecko jest ładnie ubrane, to automatycznie jest szczęśliwe i niczego mu nie brakuje. Serio!?
Nie wiem jak Wy, ale słyszę to i widzę nie tylko w rozmaitych mediach, ale także w swoim bliskim otoczeniu. Nie raz słyszę teksty typu: „Dałam moim dzieciom wszystko. Zawsze były ładnie i czysto ubrane.” albo „W domu było jak było, ojciec pił i awanturował się, ale dzieciom niczego nie brakowało – zawsze schludne i czyste, aż się ludzie dziwili!” Itp. Po raz kolejny pytam: Serio!?
Kiedy słyszę takie słowa, to po prostu mówię… nic. Naprawdę, milknę, bo dzieje się w mojej głowie tyle, że gdybym chciała to wyrazić, to skutkowałoby niekontrolowanym wybuchem, który (na pewno!) mógłby kogoś urazić.
Pociesza mnie jednak fakt, że, przynajmniej w moim odczuciu, jest to podejście osób raczej w wieku moich rodziców i starszych. Rzadko spotykam się z młodymi mamami, które żywiłyby takie przekonania. Na szczęście! Myślę, że jako pokolenie jesteśmy i chcemy być bardziej świadomymi rodzicami. Jest to niestety często spowodowane tym, że sami nosimy w sobie mniejsze lub większe traumy z własnego dzieciństwa, przed którymi chcemy uchronić nasze dzieci. To, że zapewne jak nie takie, to inne, bo podobno nie ma opcji, żebyśmy sami naszym dzieciom czegoś nie zafundowali, to temat na osobny wpis. Musimy jednak pamietać, że żadnego błędu nie uda nam się zamaskować ładną sukienką, markowymi butami, eleganckimi dodatkami, bo nasze dzieci to LUDZIE i jako ludzie mają ludzkie potrzeby.
Może na lekką około okresową chandrę pomoże ci shopping, ale czy nowa para butów uszczęśliwi Cię, gdy zmagasz się z brakiem akceptacji ze strony bliskich albo kiedy sypie się Twój związek? Otóż to! Czemu zatem sądzić, że ładne ubrania uczynią nasze dzieci szczęśliwymi, podczas gdy mierzą się z poważnymi zmartwieniami, a ubrania – zwłaszcza w najwcześniejszych latach – nie mają dla nich najmniejszego znaczenia?
Więc jeśli jako już dorosła osoba odczuwasz jakieś „braki” w swoim dzieciństwie, ale masz wyrzuty sumienia z tego powodu, bo ciągle słyszysz „Harowaliśmy dzień i noc, żebyście mieli wszystko i chodzili do szkoły dobrze ubrani”, to nie obwiniaj się. Daj sobie prawo do swoich uczuć, bo prawdopodobnie pogoń rodziców za namacalnymi efektami ich pracy, sprawiła, że nie zauważyli, że męczyły Cię w tym czasie inne problemy – samotność, tęsknota, brak poczucia bezpieczeństwa. Nie chodzi o to, żeby rodziców obwiniać i im to wyrzucać, bo prawdopodobnie w ten sposób kompensowali sobie swoje własne braki z dzieciństwa. Niemniej masz prawo tak czuć i masz prawo buntować się przeciwko takiemu podejściu jako rodzic swojego dziecka.